Na początku tego stulecia dwóch panów z Brzezia szło piechotą do miasta. Rozmawiają jak przystało na mężczyzn o polityce. Gdy dotarli do mostu na Odrze jeden z nich pan Piegza rzucił kamień do rzeki i zawyrokował- Błażku, jak ten kamień zniknął w toni Odry tak Polska zniknęła i nigdy nie powstanie. Pan Błażek spokojnym głosem zapewnił, Polska powstanie i to na Waszych oczach „panoczku”. Prorocze słowa Błażka Jendrzejczyka spełniły się 4 lipca 1922 roku kiedy to Brzezie n/Odrą znalazło się w granicach Rzeczpospolitej Polskiej Pan Piegza, czołowy działacz na rzecz Niemiec w rozgoryczeniu oddaje odznaczenie za zasługi i opuszcza Brzezie.
Do Brzezia przybywają z różnych stron Polski (większość z Poznania) młodzi, wykształceni ludzie, znaczna część z nich to wojskowi, którzy podejmują pracę w szkole/ pp Mocz, Kaszta, Nowak, Pohl/ lub pełnią różne funkcje związane z obsługą granicy polsko – niemieckiej, która przebiegała wtedy przez Lukasynę.
Widoczną grupę stanowili żołnierze straży granicznej w większości kawalerowie, część z nich założyło potem rodziny w Brzeziu.
Placówka straży granicznej w początkowym okresie mieściła się w budynku restauracji u pana Mrożka na Lukasynie, potem od roku 1936 mieściła się w Brzeziu, w budynku pana Aleksandra Bartosiewicza, który w 1933 roku ożenił się z Anną Polokówną ze Studziennej. U pana Bartosiewicza za mieszkał również dowódca strażników pan Śmiełowski.
Na uposażeniu strażnicy był również pies do tropienia przemytników imieniem Izol, a pan Bartosiewicz musiał odbyć specjalne przeszkolenie w Rawie Ruskiej, aby właściwie obsłużyć i wykorzystać psa na granicy.
Postacie strażników można było spotkać na przejściu granicznym na Lukasynie oraz na drogach prowadzących na drugą stronę granicy, między innymi; droga do Markowie, drogi na pola przy Dąbku /obok pana Paka i za stawami na promenadzie.
Przed wybudowaniem kanału Ulga istniała też ruchliwa droga od Dworu na Płonię /”jabłonkowa” droga obok „mylnika”/. Niezależnie od tego strażnicy patrolowali całą granicę od Raszczyc/Markowice były po niemieckiej stronie/ do rejonu Lubomia – Nieboczowy. W latach 30-tych było duże bezrobocie, toteż w wielu rodzinach dorabiano na życie“szmuglem”, który uprawiano po obu stronach granicy, a że strażnicy starali się wypełniać swoje obowiązki należycie, zdarzały się też przykre incydenty. Z racji swoich obowiązków strażnicy stanowili zwartą grupę w Brzeziu.
Strażnikami byli: pp Musioł, Bartosiewicz, Śmiełowski, Kulesza, Kapica, Rybarczyk, Zapłata, Wojciechowski, Mańkowski, Goworko, Marciniec, Nachtlik, Kokot, Achtelik, Pawlik, Wiaterek i inni.
W trakcie zbierania materiałów na temat straży granicznej przewijał się też wątek obchodów uroczystości śmierci / 1935r / Marszałka Józefa Piłsudskiego Szczególnie żywo na śmierć Marszałka zareagowała szkoła. Istniejące wówczas organizacje młodzieżowe, a było ich wiele, na swój sposób przeżywały żałobę. Szczególnie ówczesna młodzież harcerska pamięta wiele faktów do dziś. Młodzież z rocznika 1923 pamięta, że zbierano materiały ożyciu i dokonaniach zmarłego Marszałka do pracy końcowej, bo w tym roku opuszczali szkołę Pamiętny był apel żałobny na placu szkolnym Na maszcie flagowym do połowy opuszczona flaga Polski z żałobną wstęgą szkolny chór odśpiewał żołobny utwór; „W mogile ciemnej śpij na wieki . „, były tez recytacje, a wiele obecnych mieszkańców Brzezia do dziś pamięta /niektórzy w całości/ wiersz o Józefie Piłsudskim zaczynający się od słów;
“To me prawda, że Ciebie już me ma
to nie prawda, że Jesteś już w grobie
Chociaż płacze dziś cała polska ziemia
Cała polska ziemia w żałobie
Chociaż serce Ci w piersi nie bije
Chociaż spocząłeś na wieki w…………
W naszych sercach jak żyłeś tak żyjesz
Ukochany wodzu nieśmiertelny
Byłeś dla nas posągiem ze stali
Byłeś dla nas sztandarem wspaniałym
Ty coś Polskę obronił i ocalił
I wydźwignął na wieczny szczyt chwały
Już stanąłeś po trudach nadludzkich
Nie zwycięży już Ciebie ból żaden
Ukochany marszałku Piłsudski
My żyjący, Twoim pójdziemy śladem.”
Na korytarzu szkoły pod portretem Marszałka harcerze pełnili warty honorowe, podobne warty wystawiono przy pomniku na rogatce przy drodze do dworca kolejowego. Strażnicy graniczni z tej okazji posadzili obok swojej strażnicy małą lipę o czym poinformowali harcerzy.
Niezależnie od obchodów szkolnych, również w naszym parafialnym kościele odbywały się uroczystości żałobne.
Jubileusz 50-lecia pożycia małżeńskiego państwa Elżbiety /1923/ i Józefa Koczy /1921/ był okazją do wspomnień, a oczywiście lata szkolne dominowały, a że oboje jubilaci byli aktywnymi harcerzami, dlatego o harcerzach wiele pamiętano. Z nauczycieli wymienia się panią Szociankę i pana Nowaka. Drużynowi, zastępowi, druhny i druhowie – mieszają się nazwiska; Truda Urban, Aniela Wranik, Agnieszka Fiołka, Śmiełowska – córka komendanta strażników. Paulina Matuszek, Wanda Praszelik, Anastazja Mande Joanna Cieślik, Konstantyna Szefer, Stefa! Urban, Stefania – siostra nauczycie Nowaka, August Rydygiel, Matylda Rydyg Edward Kocjan, Ginter Wyleżych, Jei Freund, Jerzy Lokaj, Józef Mandera, Ant i August Płaczek, Nikodem Burek, Józef Myśliwiec, Zygmunt i Andrzej Zdrzałek wielu innych, których na pewno wymieniono gdyby nie zawodziła pamięć
`Wróćmy jeszcze do uroczyści żałobnych w szkole w Brzeziu: otóż in rozmówczyni, pani Jadwiga Myśliwiec rocznika 1919, nie potrafi dziś określić dlaczego znalazła się w szkolnej ławce z innymi starszymi harcerkami, które dawno ukończyły szkołę i z rozrzewnieni! wspomina, iż wszyscy ronili łzy, bo przeć umarł „Ojciec Polski” – tak odczuwano stratę Józefa Piłsudskiego w Brzeziu.
Pani Jadwiga Myśliwiec udostępniła nam też ciekawe zdjęcie ze Zh Harcerskiego w Wodzisławiu Śląskim, który odbył w czerwcu 1931 r. Dziś nasze babcie dziadkowie w strojach harcerskich prezentują się okazale Na zdjęciu widzimy; Gust Rydygiel, Gustaw Hajcer, Paweł Psc Anna Myśliwiec, Gertuda Mandera, E Kampka, Beata Kampka, Jadwiga Smół Elżbieta Fiołka, Gertruda Jendrzejczyk Jadwiga Fiołka, Małgorzata Fiołka, Le Jendrzejczyk, Alfred Bugdol, Jerzy Lei Józef Szołtys, Alfred Jendrzejczyk, Joachim Mandera. W kapeluszu kierownik szkoły p Szymański, oraz po prawej u góry pani Ligaczówna nauczycielka w Brzeziu.
Informację na temat posadzonej lipy przez strażników z okazji śmierci Józefa Piłsudskiego przekazano grupie harcerzy jednak wyraźnie zapamiętał ją pan Józef Koczy, podczas gdy innym harcerzom uszła ona uwadze. Zastanawiające jest to, wydarzenie sprzed 60 laty jest prawie nieznane mieszkańcom Brzezia a na\ Lukasyny. Czy pan Koczy mówi prawdę? Rodzące się wątpliwości mogą wyjaśnić dwa zdjęcia. Jedno zdjęcie przedstawia przejście graniczne na Lukasynie /od strony Urzędu Celnego w Brzeziu/ wykonane krótko przed wojną. Rzeczywiście wyraźnie widoczna jest mała lipka około 4-letnia /1935-19: stojąca tuż obok budki strażników po prawej stronie obok płotu. Drugie zdjęcie mającej dziś 60 lat lipy wykonano niedawno od strony Raciborza /budki już nie ma / na tle obecnej restauracji u „Mrożka” gdzie początkowo mieściła się strażnica straży granicznej. Zdjęcia zatem przedstawiają tę samą lipę) o której strażnicy mówili harcerzom w trakcie uroczystości żałobnych w 1935r.
Rozmówcami byli: pp Paweł minoga, Edward Szefer, Elżbieta i Józef żyła, Krystyna Psota z mężem, Joanna Justyna Fiołka, Jadwiga Myśliwiec, Matylda, Henryk, Roman Rydygiel i 3 dialogu na moście i strażnikach w Brzeziu wypowiada się wielu mieszkańców Brzezia, jednak o lipie Piłsudskiego brak szerszego potwierdzenia, mimo, iż lipa stoi przy drodze, może dzięki temu, że niewielu o niej wiedziało – dlatego przetrwała zawieruchę.